Twórcom serialów rzadko udaje się utrzymać wysoki poziom przez kilka sezonów. Aby to zrobić, potrzebują ekstremalnie dobrego pomysłu na fabułę i postacie – wyraziste, oryginalne, wyróżniające się charakterem, wyglądem lub dziwactwami, i normalne tak bardzo, że mamy ochotę się z nimi identyfikować, żyć ich życiem, doświadczać ich myśli i emocji, widząc w nich nas samych. Udało się to autorom trzech sezonów „Stranger Things” (mimo że bohaterowie serialu to nastolatkowie, którym niedawno zdjęto pieluszki) oraz scenarzystom „The Sinner” – dwusezonowego serialu z Billem Pullmanem w roli głównej, emitowanego na platformie Netflix.

Plakat "The Sinner", sezon 2
Plakat „The Sinner”, sezon 2

„Grzesznik” to opowieść o poszukiwaniu prawdy tam, gdzie wszystko wydaje się jasne i oczywiste. Pullman gra detektywa Harry’ego Ambrosa – człowieka po przejściach, skomplikowanego, nieposkładanego, walczącego z demonami swojego dzieciństwa i małżeństwa. Ambrose jest niewiernym Tomaszem – nie wierzy w proste schematy, które tak lubią śledczy: skoro złapali kogoś na gorącym uczynku, skoro ktoś zabił, to trzeba go skazać, bo na cholerę szukać motywu, po co wyjaśniać coś, co jest oczywiste. Sprawa jest zamknięta, lecimy dalej. Kropka. Ambrose lubi wsadzać patyk w mrowisko, bo wierzy, że ten kłębiący się chaos jest iluzją, że nawet tam czaić się musi jakiś porządek, jakiś schemat, który może wyjaśnić wszystko. Tym mrowiskiem jest psychika mordercy. „The Sinner” to serial antysystemowy, stający po stronie jednostki przygniecionej ciężarem życia. Po drugiej stronie barykady jest bezduszny system, zero-jedynkowa logika, zbiór reguł, zasad i norm, których złamanie jest jednoznacznie złe i zawsze powinno być karane. Jesteś zwolennikiem kary śmierci? Obejrzyj „Grzesznika”. Może Harry Ambrose czegoś Cię nauczy?