Jesteśmy społeczeństwem obrazkowym. Silniej przemawia do nas program telewizyjny niż artykuł. Szybciej przyswajamy informacje zapisane w postaci piktogramów niż przekazane w postaci nawet najlepiej napisanego tekstu. Czy to dobrze czy źle? Na to pytanie sami musimy sobie odpowiedzieć. Ale zanim zdecydujemy się na (słuszną moim zdaniem!) krytykę nieczytającego społeczeństwa, stańmy w obronie fotografii. Nie tej reklamowej, marketingowej, tylko fotografii artystycznej, przemyślanej, oryginalnej.
Właśnie z taką obcować możemy w warszawskim Domu Spotkań z Historią, gdzie prezentowane są zdjęcia holenderskiego fotografa i fotoreportera Willema van de Polla. Artysta ten odwiedził Polskę w 1934 roku i jej poświęcił około 400 swoich zdjęć. Część z nich pokazywana jest w Warszawie na wystawie noszącej tytuł „Zwyczajny 1934”.Utrwalona na szklanych negatywach w 1934 roku Polska jest dostatnia i bezpieczna. Tętni życiem i jest wielobarwna. To ostatni taki zwyczajny rok Drugiej Rzeczpospolitej – pisze we wstępie do albumu towarzyszącemu wystawie prof. Ryszard Żelichowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN.To świat, który wkrótce przestanie istnieć. To niezwykła podróż w przeszłość w poszukiwaniu pięknego świata, który odszedł w zapomnienie za sprawą II wojny światowej. To także szansa na obcowanie ze zdjęciami, które przywracają wiarę w to, że dobry fotograf (a nie specjalista od Photoshopa) jest w stanie przekazać prawdę o otaczającym nas świecie.