Od chwili, kiedy otwierasz z rana oczy, aż do momentu, gdy kładziesz się zmęczony o 23.30, zaliczając 10 godzin intensywnej pracy, do twojego mózgu dociera pond 32 GB informacji. Większość z nich to tzw. szum, „śmieci”, czyli dane, które mózg rejestruje, spychając gdzieś na dalsze półki w swojej super pojemnej bibliotece.

Kiedy jedziesz samochodem, kątem oka dostrzegasz setki reklam i ogłoszeń. Później słuchasz radia i od niechcenia przeglądasz gazetę, starając się zapamiętać przepis na gulasz, które ugotował jakiś celebryta. Niestety tylko niewielka część informacji, przerabianych przez mózg w trakcie dnia, jest przez ciebie świadomie zapamiętywana i rejestrowana w pamięci krótkotrwałej, a później długotrwałej. Nasza głowa właśnie tak musi działać, żebyśmy nie musieli co kilka dni kłaść się na oddział szpitala psychiatrycznego lub zamykać się na pół roku w klasztorze, by odreagować intensywny tydzień w pracy. Z drugiej strony szkoda, że to, co widzimy, słyszymy, czujemy, dotykamy nie jest nawet w naszej pamięci zapisywane.

child-817368_1280

Co zrobić, by to zmienić, ale tylko odrobinę, tak by nie zwariować? Na rozwiązanie dawno wpadli mieszkańcy Dalekiego Wschodu, którzy na swój charakterystyczny sposób przyswoili nauki buddyjskie, dzięki którym jesteśmy w stanie inaczej doświadczać świata, skupiając się na tysiącu doznań, docierających do nas w ciągu dnia. Naukowcy, badający mózg osób medytujących, doszli do wniosku, że ci potrafią zmieniać częstotliwość swoich fal mózgowych, nie tylko błyskawicznie się relaksując, ale i poszerzając pole percepcji. Okazuje się, że w umyśle skupionym na oddechu uaktywniają się obszary odpowiedzialne za totalne doświadczanie przestrzeni. Wydaje się wtedy, że medytujący znajduje się gdzieś na azjatyckim stepie lub amerykańskiej sawannie, rejestrując bogactwo otaczających go dźwięków, zapachów i kolorów. Buddyzm od tysięcy lat uczy tego, o czym dziś mówią psycholodzy, poszukujący skutecznych, prostych rozwiązań na wykorzystanie nieograniczonego potencjału ludzkiego mózgu (mindfullness).

Zastanówmy się nad jednym: skoro przeszłość jest czymś, co już nie istnieje, a przyszłości jeszcze nie ma, nasze życie możemy przeżywać tylko w teraźniejszości. Mistrzyni zen Charlotte Joko Beck, autorka książek poświęconych medytacji, myślenie człowieka sprowadziła do trzech obszarów: myślenie twórcze (kreatywne), myślenie abstrakcyjne (np. rozwiązywanie zadań matematycznych, analizowanie danych) i planowanie czynności. Każde inna forma myślenia jest niewłaściwa, bo oddala nas od tego, co dzieje się tu i teraz. Któż z nas po tym, jak powiedział przez przypadek coś, co uznał za niestosowne, nie przeżywał później tej sytuacji sekunda po sekundzie, wyobrażając sobie, jak zareagowali na jego słowa znajomi, przyjaciele, koledzy z pracy; i co sobie teraz myślą, jak obgadują go za plecami, snują plany zemsty i upokorzenia. A przecież to, co się wydarzyło, już nie istnieje, a właściwie istnieje wyłącznie w naszej głowie, wyolbrzymione przez tysiące myśli, przez to, jak siebie widzimy i oceniamy, i jak oceniamy naszą pozycję towarzyską i zawodową.

engagement-1718244_1920

Tak, to wszystko żyje w naszej głowie, podtrzymywane przez program, stworzony świadomie lub nie przez naszych opiekunów, którym zależało chociażby na tym, byśmy zawsze zwracali uwagę na to, co inni ludzie mogą o nas pomyśleć. I tak, dzień po dniu,utrwalał się w naszej podświadomości sposób reagowania na świat, z którym może i próbowaliśmy walczyć, ale bez skutku, nie uświadamiając sobie, że „programowano” nas już w dzieciństwie, w domu, w szkole, podczas podwórkowych zabaw. Dziś więc, gdy powiemy coś, co inni uznają za przejaw asertywności, odwagi, oryginalności i bezkompromisowości, kilka minut później będziemy tego żałować, bo nasza świadomość nieustannie odtwarzać będzie ten jeden jedyny moment, gdy „coś nam nie wyszło”, gdy byliśmy wobec ludzi „nie tacy jak trzeba”.

Zanim więc zaczniemy rozpamiętywać to, co się stało, uświadommy sobie, że to wyłącznie nasz (najczęściej zaburzony) punkt widzenia, w którym nie ma za grosz obiektywizmu. Po drugie: skupmy się wyłącznie na doznaniach towarzyszących nam w upływającej chwili, zapominając o przeszłości i przyszłości. Jak to zrobić? Metoda jest prosta. Wystarczy skoncentrować się na wszystkich doznaniach zmysłowych, które w tej chwili „bombardują” nasze oczy i uszy. Siedząc w wygodnym fotelu na balkonie, zwróć uwagę na docierający do ciebie śpiew ptaków, warkot pracującego silnika samochodu, śmiech dziecka bawiącego się w piaskownicy, szum wody, którą sąsiad nalewa do ogrodowego basenu. Niech twoje zmysły będą wyczulone do granic możliwości. Niech skanują przestrzeń wokół ciebie niczym radar analizujący ruch powietrzny nad lotniskiem. W ten sposób, po kilkunastu minutach, złapiesz się na tym, że przestałeś myśleć (czyli wyłączyłeś program z dzieciństwa), że jesteś tylko tu i teraz, że to, co było i będzie, nie ma dla ciebie znaczenia. Pamiętaj przy tym, że takie ćwiczenie to nie ucieczka od problemów. Wprost przeciwnie: doświadczając rzeczywistości takiej, jaka jest, bez ogłupiających schematów i stereotypów, stwarzasz idealne środowisko do podjęcia właściwego działania. Ktoś mądry powiedział: „Dla mnie problemy nie istnieją. Bo jeśli pojawia się problem, natychmiast podejmuję działanie”.

A co z naszym szczęściem? XIV Dalajlama Tybetu oraz psycholog Howard C. Cutler w książce „Sztuka szczęścia” stawiają sprawę jasno: poszukiwanie źródeł szczęścia należy zacząć od odpowiedzi na najprostsze pytania: „Co jest dla mnie najważniejsze tu i teraz?”, „Czy warto spędzać noc w pracy, by za zarobione pieniądze kupić sobie kolejny komputer albo wycieczkę dookoła świata?”. Jeśli odpowiedź będzie na „tak”, kwestia jest oczywista: robimy właśnie to, co powinniśmy robić, dbając o swoje szczęście. Tylko, czy po drodze, nie zapomnieliśmy chociażby o swojej rodzinie, bliskich, przyjaciołach? Może nasz syn kolejny tydzień czeka na rodzica, bo ten walczy o realizację wyśrubowanego do granic możliwości planu finansowanego? Powiecie, że to bzdura, bo pieniądze są równie ważne jak zdrowie, i że dla dzieciaków warto zrobić wszystko, by zapewnić im start w życiu. I mimo że gdzieś z tyłu głowy kołacze nam myśl, że to chyba nie do końca tak, że może nasze życie nie jest warte takiego poświęcenia, że nowe ubranie lub gra komputerowa niczego nie zmienią – podejmujemy ryzyko, wsiadając do pociągu zmierzającego w niewiadomym kierunku.

W 2016 roku podsumowano ankiety przeprowadzone na grupie ludzi, których 75 lat temu zaangażowano do badań nad źródłem szczęścia. Przez ponad pół wieku uczestnicy mieli okazję skończyć szkołę średnią i studia, rozpocząć pracę, założyć rodziny, robiąc wszystko to, co ma w planach typowy obywatel świata. Wyniki ankiet były zadziwiające: osoby, które postawiły na rodzinę i relacje z innymi ludźmi, określiły siebie mianem szczęśliwych. Nie pieniądze, kariera, zamożność, władza i uznanie okazały się istotne, ale harmonijne związki, spokojne tempo życia; czas na to, by zadbać o zdrowie swoje i bliskich.

Trudno się więc dziwić, że dziś coraz większą popularnością cieszą się ruchy „slow”, propagujące styl życia bez pośpiechu – powolne smakowanie cudownego faktu, że mieliśmy okazję pojawić się na tej planecie, nie tylko po to, by ją niszczyć. Jeśli więc jesz swoją ulubioną potrawę, rób to wolno, z pietyzmem, szacunkiem dla swojego organizmu, doceniając fakt, że ktoś nam tę potrawę przyrządził; że ktoś zadbał, by składniki pojawiły się na naszym stole, wyprodukowane z poszanowaniem lokalnego ekosystemu, z uwzględnieniem praw pracowników. Niech znak „Fair Trade” kojarzy ci się nie tylko z dobrą kawą, wyprodukowaną gdzieś w odległym zakątku Afryki, ale i z uczciwym podejściem do wszystkiego, co cię otacza.

Dominik Sołowiej

Źródło:

https://pixabay.com/pl/dziecko-dla-dzieci-kochanie-817368/

https://pixabay.com/pl/zaangażowanie-para-romans-rower-1718244/

dobrewiadomosci.net.pl/9660-co-sprawia-ze-jestesmy-szczesliwy-oto-wynik-badania-trwajacego-75-lat/