Młodość zawsze dobrze prezentowała się w telewizji. Piękne dwudziestoletnie kobiety są dziś w stanie sprzedać każdy produkt, począwszy od proszku do prania, a na wykwintnych perfumach kończąc. Ale nasza pogoń za pięknem dawno już przestała mieścić się w granicach przyzwoitości.

Zabójcze demonisie, czyli lolity i nimfetki

Co rusz pojawiają się w mediach reklamy z kilkunastoletnimi dziewczynkami, wyglądającymi i zachowującymi się jak pełnoletnie kobiety. Niektóre organizacje społeczne słusznie sprzeciwiają się tego typu działaniom, ale twórcy reklam (realizowanych dla światowych domów mody) liczą na kontrowersje i za nic mają informacje o zwiększającej się liczbie nieletnich ofiar gwałtów. Skąd ta tendencja we współczesnej kulturze? Czy jesteśmy świadomi zagrożeń płynących z prezentowania wizerunków niepełnoletnich dzieci, wyglądających jak osoby dorosłe? Wydaje się, że nie.

Czy znacie bardzo popularne dziś słowa „lolita” i „lolitka”? Według Słownika Języka Polskiego „lolita” tomłoda dziewczyna zachowująca się kokieteryjnie i prowokująco, budząca zainteresowanie seksualne dorosłych mężczyzn.

Określenia tego użył pisarz Vladimir Nabokov w swojej książce o 12-letniej dziewczynce (tytułowej Lolicie), która oczarowała i uwiodła dorosłego 40-letniego mężczyznę. Powieść, opublikowana w 1955 roku w Paryżu, natychmiast wzbudziła kontrowersję. Autora oskarżano o szerzenie pornografii i nakłanianie do lubieżnych czynów. Oczywiście wielkim nadużyciem i interpretacyjną głupotą byłoby uznanie powieści Nabokova za pornografię, bo to najwyższych lotów dzieło literackie, zachęcające do głębokiej lektury. Co nie znaczy, że niektórych fragmentów ówcześni i dzisiejsi czytelnicy nie czytają z wypiekami na twarzy. Zacytujmy Nabokova: […]

Ciąg dalszy (Kafeteria.pl)