Miłość, prawda, zazdrość, samotność, ocalenie to słowa, które stanowią klucz do poetyckiego świata Eligiusza Buczyńskiego, autora tomu wierszy „Konik morski”, opublikowanego w 2016 roku nakładem Książnicy Podlaskiej w Białymstoku.
Najnowsza książka poetycka Buczyńskiego (trzecia w jego dorobku literackim) jest najbardziej enigmatycznym, tajemniczym zbiorem wierszy tego autora. Już okładka książki, na której widnieje – stworzona z wykorzystaniem fotomontażu – fotografia konia ubranego w garnitur i stojącego na brzegu jeziora lub morza – zapowiada wyjątkowe, surrealistyczne doświadczenie poetyckie – wyprawę w osobistą, intymną i jednocześnie senną wizję świata, w którym znane nam uczucia nabierają nowego, niepokojącego wymiaru. Wśród nich najważniejsza jest miłość, bo to o niej przede wszystkim pisze Buczyński, tak konstruując fabułę swojej książki, by czytelnik doświadczał czegoś, co można by nazwać sinusoidą uczuć – matematycznym kształtem, który opisuje kalejdoskop naszych uczuć i emocji; kalejdoskop, w którym miłość jest tylko jednym z elementów egzystencjalnej układanki. Co zrobić, gdy – zamiast ekstatycznego doświadczenia miłości – naszemu życiu towarzyszy poczucie braku porozumienia z ukochaną osobą, miłość połowiczna, pozbawiona bliskości, szczerości i naturalności oraz ból? Jaki odnaleźć w sobie siłę, by przetrwać? W wierszu „pierwsza próba wyciszenia” poeta pisze:
owszem nadal boli
kiedy ty tak blisko mnie
przechodzisz jak nieznajoma
lekko dotykając ziemi
muszę odepchnąć tysiąc okrętów
żeby spróbować
przywołać milczenie jakieś słowa
przetrwać tę i kolejną wojnę
między twoim a moim ciałem
z nieustanną symfonią zazdrości
Podmiot liryczny wierszy Buczyńskiego jest świadomy tego, co może zaoferować mu i odebrać życie. I dlatego nawet najdrobniejszy ślad miłości (np. list otrzymany od ukochanej) może być źródłem miłosnego doświadczenia, a każda rana „najpiękniejszym obrazem, jaki posiadamy”:
[…] ten głos odzywa się z listu
w którym przesłałaś mi kamień
tak iż wyczuwam to nachylenie ciała
kiedy twój wzrok nie łączy się z innym spojrzeniem
i czytam go czule
sprawdzam dotykiem
poznaję ciebie
[kamień twojego serca wielbię]
Ale co możemy zrobić, kiedy w naszym sercu pojawia się zazdrość, kiedy stajemy się przerażonym, głodnym krwi zwierzęciem? Może jedynym remedium jest wyciszenie, powrót do „Początku, który jest ciszą, tętni życiem, pulsuje, odradza”:
tak wielu jest samotnych
popłyńcie ze mną przez noc
do wyspy na której wznosi się wieża
i gdzie rozsypuje się krzyk słowika
tam skąd ruszają zegary całego świata
tam gdzie nie ma szaleństw zwycięstw
jest ukojenie po porażkach
do Początku który jest ciszą
tętni życiem pulsuje
odradza
[wyspa z wieżą]
Czytając wiersze Buczyńskiego, szczególnie te, w których pojawia się motyw nocy, zastanawiamy się, czy smutek, którego doświadcza podmiot liryczny, znajdzie swój kres? Czy możliwe jest dotarcie do kresu nocy, wypełnienie „konturów światłem” i stanie się pełnią? Kto może nas zaprowadzić do miejsca, w którym odnajdziemy „światła jasnych punktów” oraz ludzi „którzy wytrwali w modlitwie” i którzy pomogą „ominąć pułapki i odczytać znaki” [sąsiednie ziemie sny zjawy] ? Aby się o tym przekonać, trzeba wyruszyć w podróż w poszukiwaniu miejsca, w którym możliwy jest powrót do siebie, do prawdziwego odczuwania, współodczuwania, do doświadczania prawdziwych emocji i bliskości z drugim człowiekiem. Takim miejscem w poezji Buczyńskiego jest morze – przestrzeń, w której rodzi się nowe życie. By tam dotrzeć, musimy jednak opuścić to, co jest nam znane, bezpieczne i bliskie. W wierszu „pożegnanie miasta” Buczyński pisze:
zanim opuszczę gwarne centrum
[…] i zanim odwrócę się będzie jasne
tło barwa zmierzch kartka
a to czy tamto wyjście droga lub brama
okażą się właściwe […]
Wiersze Buczyńskiego mają swoje drugie interpretacyjne tło. Wiersz o ludziach rozmawiających ze sobą przez klatkę zatytułowany jest „franz k.” (czyli „Franz Kafka”), a tekst o miłości i obecności – „henry m.” (tytuł związany prawdopodobnie z kontrowersyjnym amerykańskim pisarzem Henrym Millerem, autorem „Zwrotnika Raka”). W ten sposób autor zdradza nie tylko swoje literackie fascynacje, ale i pozwala nam na udział w eksperymencie, w którym czytelnik, odwołując się do swojej wiedzy, poznaje sposób, w jaki Buczyński czyta Kafkę i Millera, i może zweryfikować punkt widzenia na twórczość autorów „Procesu” i „Zwrotnika Koziorożca”:
nigdy bym się tego nie spodziewała
że tak bardzo kochając
znajdę jeszcze niezaspokojone miejsca
przestrzeń i tęsknotę w swym sercu
ten głód mój miły uwiódł mnie
więc zawahałam się i tam poszłam
wróciłam aby się przekonać
że naprawdę… jesteś!
[henry m.]
Identyczne rozwiązanie formalne zastosował Buczyński w wierszu „carl gustaw j.”. Kobieta – podmiot liryczny – mówi: „jak mogłam dotrzymać ci kroku / nie znając miary tego ile jestem w stanie ci dać? / powiedziałeś: poświęcenie daje zwycięstwo / podziwiałam twój upór twój wigor”. Bohaterką tego utworu jest prawdopodobnie żona Junga – Emma Jung – szwajcarska psychoanalityk, autorka książki o świętym Graalu. To wyjątkowy, a przez to ważny dla tego tomiku wiersz, bowiem w swoich rozważaniach o miłości, bliskości i zrozumieniu Buczyński rzadko oddaje głos kobietom (taką „technikę” poeta zastosował również w wierszu „henry m.”).
Wszystkie trzy książki Eligiusza Buczyńskiego łączy charakterystyczny sposób konstruowania wypowiedzi: wyciszony, subtelny, odwołujący się do naszych refleksji o życiu jako podróży, w której odkrywamy nie tylko to, co w nas piękne, ale i to, co pełne zwątpienia, zazdrości i nienawiści. Tym razem Buczyński nie podzielił się z czytelnikiem swoimi muzycznymi fascynacjami, ale w „Koniku morskim” (książce spójnej, przemyślanej, wartej lektury) znajdziemy echa jego doświadczeń literackich i refleksji o roli poezji, której najważniejszą rolą jest „zapisywanie życia” i „podążanie w kierunku naturalnego światełka”. Poeta musi spełnić tylko jeden warunek: być wolnym!
Dominik Sołowiej